Piast Wrocław Żerniki nie zagra w ćwierćfinale okręgowego Pucharu Polski. Drużyna Pawła Grabowskiego nie sprostała faworyzowanemu imiennikowi ze Żmigrodu i przegrała na własnym boisku 2:4. Kibice mogą czuć się jednak usatysfakcjonowani ponieważ w końcówce spotkania Piast powinien doprowadzić do rzutów karnych.
Jakkolwiek w poprzednich rundach Pucharu Polski trener Grabowski oszczędzał swoich podstawowych zawodników, tak w spotkaniu z czołową drużyną III ligi, opiekun Piasta chciał desygnować do gry optymalną jedenastkę. Wydawało się bowiem, że Piast, tylko w swoim najmocniejszym zestawieniu, ma szansę skutecznie przeciwstawić się ekipie prowadzonej od kilku sezonów przez znanego, nie tylko na Dolnym Śląsku, Grzegorza Podstawka.
Jak się jednak okazało, kibicom wrocławskiego Piasta nie dane było tego dnia oglądać ponownie wielu podstawowych zawodników swojego zespołu. Do kontuzjowanych Kosztowniaka, Kossakowskiego, Szota i Berezowskiego dołączył podstawowy stoper żółtoczarnych Marek Ludwiczak. Ponadto z powodów służbowych na mecz nie dojechał znajdujący się ostatnio w świetnej formie Piotr Tylka. Będący po kontuzji Damian Dzwoniarski zajął miejsce tylko na ławce rezerwowych.
Wobec takiego ubytku doświadczenia zespół Piasta składał się głównie z zawodników, którzy po raz pierwszy w życiu mieli okazję zmierzyć się z przeciwnikiem tej klasy co Piast Żmigród. Na domiar złego już na początku spotkania kontuzji doznał Radosław Iwan i zastąpił go nieprzygotowany jeszcze optymalnie do gry Damian Dzwoniarski.
Jak można więc było łatwo przewidzieć Piast rozpoczął zawody bardzo bojaźliwie. Piłkarze ze Żmigrodu od samego początku dominowali w każdym elemencie gry, efektem czego były szybko zdobyte bramki. Kiedy po dwóch kwadransach goście prowadzili już 3:0, a Piast ani razu nie zagroził bramce swojego rywala, licznie zgromadzeni przy Osinieckiej kibice stracili wszelką nadzieję, nie tylko na awans swoich pupili, ale również na jakikolwiek honorowy wynik.
A jednak ambitnie grający piłkarze Grabowksiego zdołali podnieść się z kolan i sprawili, że końcówka spotkania okazała się bardzo emocjonująca. Sygnał do ataku jeszcze przed przerwą dał swoim kolegom Michał Szewczyk, który wykorzystał niefrasobliwość Żmigrodzkich obrońców i po podaniu od Mateusza Magusiaka zdobył pierwszego gola.
Bramka do szatni pozwoliła gospodarzom uwierzyć w siebie. Dodatkowo motywowani przez trenera i kolegów, którzy nie mogli zagrać, zawodnicy Piasta wyszli na drugą połowę bardzo zmobilizowani. Mimo iż gra Wrocławian nie wyglądała tak, jak przyzwyczaili swoich kibiców do tego żółto - czarni, to jednak ambicja, wola walki i nieustępliwość spowodowały, że to gospodarze zaczęli dyktować warunki na murawie. Na kwadrans przed końcem spotkania ponownie po dwójkowej akcji Szewczyka z Magusiakiem ten drugi zdobył gola kontaktowego.
Przez chwilę w szeregach trzecioligowca nastąpiła konsternacja. Furta, Mazurek i spółka szybko jednak opanowali sytuację i kilkukrotnie zagotowało się pod bramką Guździoła. Gospodarze przetrwali jednak napór trzecioligowca i w końcówce spotkania raz jeszcze wściekle zaatakowali. Ostatnie pięć minut piłka nie opuszczała pola karnego Żmigrodu, a w 89 minucie Magusiak został sfaulowany przez obrońcę przyjezdnych w sytuacji, gdy przed sobą miał już tylko bramkarza. Według kibiców obu zespołów sędzia spotkania popełnił ewidentny błąd nie dyktując rzutu karnego. Szkoda, bo kibice mogli się stać świadkami emocjonującego widowiska, jakim z pewnością byłby konkurs jedenastek.
W ostatniej akcji meczu Piast raz jeszcze stanął przed szansą doprowadzenia do remisu. W ogromnym zamieszaniu podbramkowym Szewczyk powinien uszczęśliwić swoich kibiców. Po jego strzale z najbliższej odległości piłka w jakiś nieopisany sposób minęła o centymetry bramkę gości. Na domiar złego po tej właśnie akcji Żmigród wyprowadził piekielnie szybką kontrę po której napastnik gości przypieczętował los obu Piastów.
Trzecioligowiec awansował więc dalej. W zespole Piasta na wyróżnienie zasłużyli przede wszystkim Magusiak i Szewczyk. Nieźle w obronie radził sobie również doświadczony Małecki. Nie zawiedli też Kuba Myka i Bartek Szluga. Całkiem dobrze swój powrót po kontuzji zaznaczył Dzwoniarski. Niestety pomocnik Piasta nie dotrwał do końca spotkania, mimo iż przecież nie wybiegł na murawę w podstawowej jedenastce. Oby nie oznaczało to kolejnej pauzy dla wychowanka Parasola Wrocław.
Pozostali, młodzi zawodnicy Piasta, dostali dziś solidną lekcję futbolu i należy tylko mieć nadzieję, że nauka, dziś przez nich uzyskana, będzie procentowała w niedalekiej przyszłości. Piast żegna się z Pucharem Polski i teraz będzie mógł skupić się wyłącznie na lidze. W niedzielę przy ul. Osinieckiej stawi się ekipa Dolpaszu Skokowa. Piast na pewno uchodzi za faworyta tego pojedynku. Czy podopieczni Grabowskiego wezmą rewanż za dzisiejszą porażkę i pokonają beniaminka? Aby się o tym przekonać wszystkich kibiców zapraszamy na Osiniecką w najbliższą niedzielę o godz. 15.00.