14 kolejka
Już na inaugurację rundy wiosennej przy ul. Osinieckiej doszło do szlagierowego starcia pomiędzy liderem a wiceliderem ligi.
Zachód Sobótka, wzmocniony w przerwie zimowej aż siedmioma nowymi piłkarzami, przyjechał do Wrocławia z nadzieją na zdobycie trzech punktów, a przy tym zmniejszenie siedmiopunktowego dystansu dzielącego go od Piasta. Lider natomiast zdawał sobie sprawę, że zwycięstwo w premierowej potyczce zapewni mu właściwie, już na starcie rundy pierwsze miejsce na koniec sezonu. Obie drużyny miały więc zagrać o pełną pulę, co nadawało niedzielnej konfrontacji dodatkowego smaczku.
Trener Piasta Paweł Grabowski nie mógł skorzystać z usług kilku podstawowych zawodników, jak choćby Tomasza Kosztowniaka, czy kapitana zespołu Pawła Pisarskiego. W pierwszej jedenastce wybiegli więc obok golkipera, Bartka Góździoła, w linii obrony Małecki, Iwan, Nowicki oraz pozyskany ze Śląska Wrocław, młody obrońca Idzik. W pomocy od lewej strony kibice zobaczyli Tylkę, Szlugę, Kossakowskiego oraz Szewczyka. W ataku straszyć miał Myka, a wspierał go ofensywny pomocnik Magusiak.
Już jednak przed meczem wiadomo było, że na obraz gry duży wpływ mieć będzie pogoda, a w szczególności porywisty wiatr, który, jak się okazało, w pierwszej części spotkania sprzyjał gościom z Sobótki.
Początek spotkania dwóch najlepszych zespołów ligi to wzajemne badanie się obu drużyn. Widać było wyraźnie, że zarówno lider, jak i druga w tabeli ekipa Zachodu darzą się obustronnym respektem. Pierwsi groźnie zaatakowali w końcu goście wykorzystując skrzętnie mocne podmuchy wiatru. W 14 minucie na strzał z trzydziestu metrów zdecydował się pomocnik przyjezdnych. Piłka potężnie uderzona, wspomagana dodatkowo wiatrem, z ogromną siłą zatrzepotała w siatce gospodarzy. Bramkarz Piasta, mimo rozpaczliwej interwencji, nie miał szans dosięgnąć precyzyjnie uderzonej futbolówki. Bramka zawodnika Sobótki mogłaby z powodzeniem pretendować do najładniejszego gola sezonu.
Po objęciu prowadzenia goście oddali inicjatywę Wrocławianom. Piast prowadził grę, jednak ataki prowadzone pod silny wiatr długo nie przynosiły efektu. W końcu w 31 minucie w sytuacji sam na sam znalazł się Szewczyk, jednak bramkarz Zachodu ofiarną interwencją zażegnał niebezpieczeństwo.
Kolejne ataki Piasta były coraz groźniejsze. Najlepszą sytuację w pierwszej połowie zmarnował Myka, który, po tym jak otrzymał piękne, prostopadłe podanie od Kossakowskiego, przestrzelił w sytuacji sam na sam.
Do końca pierwszej części spotkania goście ograniczali się do prób kontratakowania, jednak finalnie nie udało im się oddać ani jednego strzału na bramkę Góździoła. Jako że Piast również nie „skrzywdził” przyjezdnych, do przerwy lider sensacyjnie przegrywał 0:1.
Trener Wrocławian Paweł Grabowski musiał więc dokonać zmian, które mogły wpłynąć nie tyle na obraz gry, co na jej wynik.
Boisko opuścili bardzo zmęczeni Magusiak i Kossakowski, a w ich miejsce zameldowali się Dzwoniarski i Krzysztof Szot. Pierwszy z zawodników jest świeżym nabytkiem Piasta, drugi powraca do zespołu po półrocznej przerwie. Taktyka Piasta wydawała się nazbyt oczywista. Ustawienie w linii ofensywnej Szota i Szewczyka, przy tak sprzyjającym wietrze, dawało nadzieję, na szybką grę długą piłkę za plecy obrońców.
I tak też wyglądała druga część meczu. Zarówno Szewczyk, jak i Szot napsuli obrońcom Zachodu sporo krwi swoimi szybkimi rajdami. Wtórował im w ataku Myka, który w 61 minucie zdobył wreszcie premierowego w rundzie wiosennej gola. Wszystko zaczęło się od rzutu wolnego, wykonywanego z odległości 18 metrów przez Radosława Iwana. Piłka silnie uderzona przez doświadczonego obrońcę odbiła się od słupka, a Myka strzałem głową z najbliższej odległości dał swojej drużynie wyrównanie.
Jako, że przez pierwszy kwadrans drugiej połowy, goście sporadycznie jedynie opuszczali własną połowę, po zdobyciu wyrównującej bramki przez Mykę, kibicom zgromadzonym przy Osinieckiej wydawało się, że lider pójdzie za ciosem i kolejne gole będą tylko kwestią czasu.
Niestety, jak się później okazało, wynik do końca meczu nie uległ zmianie, mimo iż gospodarze przynajmniej trzykrotnie powinni strzelić drugą bramkę.
Z bardzo korzystnej strony w ofensywie pokazał się kolejny nowy piłkarz Piasta Łukasz Miłek. Występujący wcześniej w okręgu kaliskim lewonożny pomocnik zmienił bardzo zmęczonego Tylkę i trzeba przyznać, że rozegrał bardzo dobre zawody, raz po raz racząc kibiców niekonwencjonalnymi zagraniami. To właśnie Miłek kilkukrotnie wypuścił w bój Szota i Szewczyka popisując się świetnymi krosowymi podaniami.
Niestety tym razem szczęście nie sprzyjało gospodarzom i piłka nie chciała po raz drugi wpaść do bramki Zachodu. Z biegiem czasu doświadczeni piłkarze z Sobótki otrząsnęli się z przewagi Piasta i przenieśli ciężar gry do strefy środkowej. Wciąż jednak nie byli w stanie zagrozić poważnie bramce strzeżonej przez Góździoła.
Oba zespoły podzieliły się więc na inaugurację punktami. Wynik nie krzywdzi żadnej ze stron. Piast utrzymał siedmiopunktową przewagę nad drugą w tabeli ekipą Zachodu i jest już na ostatniej prostej do sięgnięcia po awans do Klasy O.
Trenera, działaczy, a przede wszystkim kibiców Piasta cieszy udany debiut w czarno żółtych barwach nowo pozyskanych zawodników. Zarówno Idzik, Dzwoniarski jak i Miłek okazali się, nie tylko uzupełnieniem, ale i wzmocnieniem zespołu Grabowskiego. Biorąc pod uwagę powrót Szlugi i Szota, a także rychły powrót do zdrowia kilku kolejnych zawodników można bez przesady stwierdzić, że szkoleniowiec Piasta, ma w tym sezonie kłopot bogactwa. Podkreślić natomiast należy również świetną atmosferę panującą w zespole. Daje to nadzieję na ugruntowanie zespołu z Osinieckiej jako kolektywu ludzi, którzy mają wspólny cel – dobro zespołu. Na bazie takiej postawy można budować przyszłość drużyny, nie tylko w kontekście roku, ale i kilku najbliższych lat.